piątek, 15 czerwca 2007

Ale bywa też niezbyt pięknie...

Czytam sporo o Tajwanie ostatnio, zdarzają się też takie opinie:

"Po tym wyjezdzie moge powiedziec jedno: zaczynam miec dosc biednej, brudnej i smierdzacej czesci Azji. Naogladalam sie juz wystarczajaco umorusanych dzieci i kobiet zebrzacych o pieniadze. Mam dosyc omijania psich kup na ulicy, stert smieci i biegajacych miedzy nogami karaluchow. Podobnie jak mam dosc tajwanskiej wilgoci i lepkiego kurzu. Okien, ktorych nie moge umyc, a przez ktore wpada coraz mniej swiatla. Stuknietych kierowcow na skuterach i taksowkarzy, ktorzy nie widza mnie na przejsciu. Babc machajacych parasolkami tak, ze nie sposob je wyminac bez utraty oka. Cykad brzmiacych jak transformator wysokiego napiecia i nocnego rechotu zab w pobliskim parku. I kucharzy dodajacych do potraw glutaminian sodu."

(wpis pochodzi z bloga: http://natiwa.eblog.pl)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

taaa... bierz poprawke na to, ze ja tu mieszkam juz prawie trzy lata, jestem w ciazy i wlasnie wrocilam z Indonezji... w Taipei nie jest zle ;)

Kuba pisze...

Ja będę w Taichung przez większość czasu, na kursie języka chińskiego. Mam wstępnie zaplanowane dwie wycieczki, do Taipei i gdzieś na południe, aczkolwiek cały czas planuje...

Anonimowy pisze...

umorusane dzieci, żebrające kobiety, syf i karaluchy, a do tego kupy na chodnikach to w Polsce też norma ;)